Kolorowy Kościół

Autor z członkami Sodalicji Najświętszego Serca Pana Jezusa w misji Tlhatlogong

Kościół w Botswanie jest… kolorowy. Nie tylko w tym najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu, ale także pod względem strojów uczestników Liturgii. Bez wątpienia wielobarwność jest podstawową cechą kultury afrykańskiej w ogóle. Ale jest to też charakterystyczny element obrazu Kościoła tej części Afryki, w jakiej przyszło mi posługiwać.

Niniejsza opowieść jest więc o czymś, co Polsce prawie nie istnieje, choć może słuszniej by rzec – istnieje w stopniu znikomym.

Już po krótkim pobycie na Czarnym Lądzie widzę, że Afrykańczycy kochają mundurki. Rzuca się to w oczy każdemu, kto ma okazję być na jakiejkolwiek uroczystej Mszy Świętej w Botswanie. Specjalne stroje odróżniają członków poszczególnych wspólnot działających w Kościele Katolickim. Każda wspólnota istniejąca w parafii ma swoje własne stroje, a członkowie wspólnot z różnych misji katolickich, nawet często bardzo od siebie oddalonych, rozpoznają się właśnie po identycznych mundurkach.

Strój taki, oprócz zasadniczej części ubioru (jak: bluzka, spódnica, czy spodnie…) obowiązkowo składa się z peleryny, jakiegoś specjalnego znaku (np. medalionu lub kotylionu), oraz charakterystycznego nakrycia głowy. Wkłada się go jeszcze w domu, więc nie jest typowym strojem liturgicznym, jak choćby w przypadku Liturgicznej Służby Ołtarza, czy stroju kapłana, który zakłada albę, stułę i ornat w zakrystii (a nie w domu) i tylko na Liturgię. Bardziej porównać by je można już do sutanny, stroju codziennego, ale mającego specjalne przeznaczenie. Niewątpliwie stroje są tutaj znakiem dla innych, elementem tożsamości. Są dla Afrykańczyków bardzo ważne!

Członkowie wspólnot noszą swoje stroje z wyraźną dumą i szacunkiem, a zapytani o nie z zaangażowaniem opowiadają do jakiej grupy należą i dlaczego ich strój jest taki, a nie inny.

Ważność ów specjalnego ubioru podkreśla również fakt, że nie wolno go nosić kiedy się tego zapragnie. Możliwość użytkowania strojów regulują specjalne Konstytucje poszczególnych wspólnot. Ważność stroju jako znaku jest tak istotna dla miejscowych ludzi, że przysługuje on tylko tym, którzy mają we wspólnocie odpowiedni staż. Osoby kandydujące do wspólnoty, przeżywające swoisty okres próbny, którego pozytywne ukończenie uprawnia je do stania się pełnoprawnym członkiem wspólnoty lub osiągnięcia kolejnego stopnia przynależności, mają stroje inne, właściwe swojemu miejscu we wspólnocie. Do złudzenia przypomina mi to zasadę zgromadzeń zakonnych, gdzie to nowicjuszki z żeńskich zgromadzeń noszą inny (zwykle biały) welon, który odróżnia je od współsióstr będących po ślubach zakonnych.

Ów osiąganie kolejnych stopni nie ma jednak bynajmniej nic wspólnego z tajnymi stowarzyszeniami. Wręcz przeciwnie – wspólnoty są otwarte na nowych adeptów, a ich działanie powinno opierać się na formacji religijnej. W niektórych misjach poszczególne wspólnoty mają nawet swój dzień, w którym członkowie gromadzą się na Mszy Świętej (o ile dana misja ma to szczęście posiadać księdza). W imię tego więc na przykład we czwartek w kościele jest będzie granatowo, a w sobotę błękitno… I jak tu nie lubić Afryki…

ks. Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *